Wiecie dobrze, jak oddanymi ojcami są ryby wielu gatunków, podczas gdy mamy lampartują się na całego, zostawiając swoim partnerom wszelkie uroki i troski związane z wychowaniem narybku. Takim rybom nie jest poświęcona ta notka. Są również gatunki, które w ogóle nie przejmują się przychówkiem, albo nie mają możliwości sprawdzić się jako rodzice gdyż giną po odbyciu tarła. O nich już kiedyś pisałem [tu] i [tu].
Nie jest to też notka o rybach, które z pełnym oddaniem bronią ikry i potomstwa w rodzicielskich parach, chociaż zdecydowanie zasługują na swój kawałek tekstu.
Żyworodność nie jest wyjątkową cechą wśród ryb. Jedne po prostu przechowują jaja w brzuchu, by wypuścić do środowiska gotowe młode (jajożyworodność), inne dokarmiają larwy niezapłodnionymi jajami w brzuchu matki (żyworodność). Takie sposoby opieki nad młodymi obserwujemy w kilku rodzinach ryb kostnoszkieletowych. Na przykład Piękniczkowate [gupiki] robią to masowo, stając się utrapieniem w akwariach pozbawionych ryb drapieżnych. Cierniki, które zalicza się do ryb, których samice porzucają ikrę w gniazdach samców, czasami pozwalają się jej rozwijać we własnych brzuchach [notka].
Podobnie wiele ryb chrzęstnoszkieletowych wypuszcza z brzucha gotowe młode, niektóre zupełnie się z tym nie spiesząc. Rozwój jaj w ciałach samic długoszparów trwa ponad dwa lata, a młode płaszczaki opuszczają ciało matki po 3,5 roku. Niektóre żyworodne rekiny słyną z tego, że w układzie rozrodczym matki odżywiają się swoimi braćmi i siostrami. Dość ponura sława.
Tymczasem bohaterka dzisiejszej notki jest żyworodną rybą, której młode mają prawdziwe życie płodowe. Rozwijają się z jaj zawierających stosunkowo niewiele żółtka, ale korzystają z bardzo odżywczej wydzieliny produkowanej przez jajniki matki. Płyn ten dostarcza młodym tlenu, zawiera mniej mocznika niż osocze matki, za to wzbogacony jest w białka zabezpieczające przed zamarzaniem. Młode dosłownie przysysają się do bogato unaczynionych pęcherzyków, a każdy ma swój. Nakład samicy węgorzycy jest dosyć znaczący, bowiem w jednym – rzec by można – miocie potrafi ona powić nawet kilkaset młodych, a ciąża trwa sześć miesięcy. Oczywiście ciąża węgorzycy nie ma wiele wspólnego w sensie anatomicznym, czy fizjologicznym z ciążą ssaków. Ten fenomen jest tylko i aż dowodem na to, że ewolucja chodzi własnymi ścieżkami i znajduje nieszablonowe rozwiązania.
Przyroda nie poddaje się ramom ustalanym przez ograniczone horyzonty ludzkiego poznania. Im więcej się dowiadujemy, tym więcej zaskakujących odmienności odkrywamy.
Z najlepszymi życzeniami dla wszystkich Mam, Tomasz Kijewski
Jeśli chcesz wiedzieć więcej:
Skov P.V. i inni: Embryonic suckling and maternal specializations in the live-bearing teleost Zoarces viviparus; Journal of Experimental Marine Biology and Ecology 2010
Skov P.V. i inni: Vascular Arrangement and Ultrastructure of the European Eelpout Zoarces Viviparus Ovary: Implications for Maternal-Embryonic Exchange; Anatomical Record (Hoboken N.J.) 2007
Smith M.L.V. i inni: The Elasmobranch Husbandry Manual: Captive Care of Sharks, Rays and their Relatives; Editors Special Publication of the Ohio Biological Survey 2004
Zdjęcie w nagłówku przedstawia drewniane rybki „Mother fish & Child” projektu Alexandra Girarda. Nie pytajcie ile kosztuje ten gadżet…